Skąd się biorą dzieci

04.17.

Człowiek jest panem samego siebie; musi być za siebie odpowiedzialny i od dzieciństwa po dorosłość rozwijać w sobie zdolność ufania samemu sobie; musi żyć w zgodzie z sobą, a nie pod dyktando kogoś innego. /P. Evans/

Dzieci kojarzymy z osobami prowadzonymi za rączkę. Są takie małe. Tak niewiele wiedzą. Tak bardzo zależą od innych. Nic konkretnego nie potrafią. Niewiele wiedzą. Potrzebują ciągłego informowania, nauczania, kierowania ich losem, decyzjami, działaniem.

Dzieci są za małe, żeby je traktować poważnie. Najlepiej to widać w szkole. Dorośli decydują o czym i w jaki sposób będą się uczyć. Pokazują im, co zrobiły nie tak jak trzeba i oceniają negatywnie wszystkie błędy i niepowodzenia. Poprawiają, każą wykonywać swoje zadania zgodnie z ich oczekiwaniami i gdy dziecko nie potrafi albo co gorsza nie chcę, każą złą oceną lub odtrąceniem.

Dzieci zanim trafią do szkoły bardzo często samodzielnie odkrywają świat. Poznają zapachy, smaki, ból, przyjemność, słowa i mnogość rozmaitych działań. Od podstaw uczą się nowego języka. Trenują różne formy myślenia. Wchodzą w relacje i tworzą strategie skutecznego działania. Wielu dorosłych zastanawiać się z emfazą „Jak one na to wpadły?!”. Wielu myśli „Dlaczego im to zrobiono?!”. Z reguły jednak kończy się to konstatacją „Tak bywa”. Nie ma się czym przejmować, to w końcu tylko dzieci.

Dzieci dość szybko tracą prawo do bycia dziećmi. W zależności od sytuacji muszą się nagle zacząć opiekować młodszym rodzeństwem. Bywa, że oczekuje się od nich, że zajmą się domem, obowiązkami dorosłych. Zdarza się, że oczekuje się od nich, że zaczną przynosić do domu jakieś pieniądze albo chociaż rzeczy. Że wreszcie przestaną się nam narzucać. Że zajmą się sobą i pozwolą nam swobodnie żyć.

Dzieci nie uczą się jednak, kiedy zabieramy im dzieciństwo. Kiedy pozbawiamy ich zainteresowania i bezpośredniej opieki dorosłych. Dzieci uczą się, kiedy mogą bezpiecznie i z aprobatą innych doświadczać rzeczy nowych. Bo dzieci nie potrzebują nauczycieli, ale zainteresowania, szacunku i poczucia bezpieczeństwa. Kiedy tego nie mają zachowują się jak… dzieci. Grymaszą, buntują się, sprawiają nam kłopot. Lepiej więc pozwolić im dorosnąć. Nie trzeba ich prowadzić za rączki. Nie można jednak im ich zawiązywać.

Share on facebook
Facebook
Share on linkedin
LinkedIn
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on pinterest
Pinterest