Ideologia w edukacji
Zmiany wprowadzane w polskiej szkole od 2019 roku pokazują w jak istotnym zakresie ideologizacja edukacji może zmienić to, co przynosiło Polsce sukcesy międzynarodowe potwierdzone zmianę na lepsze wyników osiąganych przez uczniów w ramach badań PISA, na postępującą degrengoladę organizacyjną i postępującą dewaluację kształcenia na rzecz treningu przychylności poglądom oraz przekonaniom aktualnej władzy. Obserwowane zmiany wpisują się w ogólnoświatowy trend zwycięstwa populizmu nad odpowiedzialnością, idei faszystowskich nad demokracją.
W styczniowym numerze „Dyrektora Szkoły” Mirosław Sielatycki zamieścił tekst, będący rodzajem recenzji książki Gregora Zimera „Jak wychować nazistę”. Specyfika tego tekstu polega na tym, że choć odnosi się niemal w całości do treści będących unikatowym świadectwem mrocznych dziejów faszystowskich Niemiec, to przecież poprzez dobór przykładów oraz cytatów, w sposób jednoznacznie bezpośredni dotyczy tego, co dzieje się w obszarze prób reorganizacji dzisiejszej polskiej szkoły. Nie bez przyczyny też wspomina o tym pierwszy akapit cytowanego tekstu: „Szkoła tworzy dobro, w tym dobro wspólne ważne dla społeczności lokalnej, społeczeństwa obywatelskiego, narodu. Ale może też tworzyć zło. Tak się dzieje, gdy staje się narzędziem systemów autorytarnych i totalitarnych. W Polsce również mamy takie trudne doświadczenia[1]”.
Mirosław Sielatycki idąc za Gregorem Zimerem punktuje główne elementy stanowiące o celach oraz strukturze niemieckiej nazistowskiej szkoły:
- patriarchalizm podważający wartość kobiet jako twórczych i wartościowych podmiotów społecznych, sprowadzając ich rolę jedynie do funkcji reprodukcyjnych oraz obsługi mężczyzn, przy jednoczesnym kreowaniu chłopców jako wojowników, obrońców idei, tradycji, państwa i narodu;
- nacjonalizm promujący wyższość wartości narodowych nad wszelkie prawa;
- nadludzkość rozumiana jako przekonanie o posiadaniu szczególnej pozycji oraz praw wobec wszystkich „innych”;
- rozumienie historii jako podstawy do rekompensat za niezasłużone krzywdy;
- wsparcie „właściwych” organizacji z czasem jedynych dostępnych dla dzieci i młodzieży;
- hojne wpieranie wyjazdów do wskazanych i zgodnych z promowaną ideologią miejsc oraz obiektów;
- podporządkowanie nauczycieli poprzez eliminację „nieprawomyślnych” i skupienie reszty w jedynie akceptowanej organizacji Reichslehrerbund (Nazistowski Związek Nauczycieli).
Kiedy zestawić całość tych punktów trudno nie poddać się wrażeniu, że historia lubi się powtarzać.
Czytając tekst Sielatyckiego warto poszerzyć zawarte w nim tezy o opis mechanizmów funkcjonowania faszyzmu, które wcale nie zniknęły wraz z zakończeniem II wojny światowej. I co gorsza… mają się dobrze tu i teraz. Warto przeczytać książkę Jasona Stanleya „Jak działa faszyzm”. Autor zestawia idee, procesy oraz działania stojące u podstaw nazistowskich Niemiec, z podobnymi mechanizmami, które gołym okiem można dostrzec w Stanach Zjednoczonych, Turcji, Węgrzech czy w… Polsce. Również prezentuje te mechanizmy odwołując się do kilku kluczowych poziomów, z których najważniejsze to:
- przeszłość mityczna,
- propaganda,
- antyintelektualizm,
- odrealnienie obiektywnej rzeczywistości,
- hierarchia czyli rola władcy i ofiary,
- negacja liberalnych poglądów,
- figura nie zasługujących na nic „innych”.
Przeszłość mityczna to budowanie kultu narodu w oparciu o minione wydarzenia, które mimo przegranych i klęsk potwierdzają wyjątkowość i szczególne zasługi przodków a co za tym idzie specjalne prawa jakie należą się ich następcom. „Polityka faszystowska, jeśli nie tworzy po prostu swojej wizji przeszłości służącej wyzyskaniu poczucia nostalgii, opiera się na wybiórczym traktowaniu historii, unikającym wszystkiego, co mogłoby zakłócić bezrefleksyjny zachwyt chwałą narodu[2]”. Jesteśmy narodem wybranym. Chciałoby się rzecz Winkelriedem narodów.
Propaganda czyli manipulacja informacją uprawiana w sposób bezwzględny przez polityków i specjalne instytucje. „Rolą propagandy politycznej jest utajanie problematycznych celów polityka lub ugrupowania poprzez zamaskowanie ich ideami powszechnie aprobowanymi. Niebezpieczna, destabilizująca walka o władzę zostaje przedstawiona jako dążenie do stabilizacji lub wolności. Propaganda polityczna wykorzystuje język szlachetnych idei do jednoczenia ludzi pod sztandarami, które inaczej byłyby trudne do zaakceptowania[3]”. Mówimy o języku oskarżeń, zarzucania kłamstwa, stygmatyzacji mowy nienawiści, bezwzględnego powtarzania wygodnych kłamstw. Zmasowane posługiwanie się „przekazami dnia” – przez polityków, administrację rządową, dziennikarzy.
Antyintelektualizm to jawna wojna z wolną edukacją. „Faszystowscy politycy dążą do spłycenia publicznego dyskursu poprzez atakowanie i dewaluowanie edukacji, wiedzy fachowej i języka. (…)Szkoły wdrażają uczniów w kulturę głównego nurtu i jej mityczną przeszłość[4]”. Celem tak sformatowanej edukacji jest negowania rzeczywistości, w której dobra nie można nazwać złem, panuje szacunek dla zwierząt, docenia się rolę kobiet, prawa człowieka i korzyści z wymiany kulturowej z innymi. Poglądy liberalne, nazywane często lewicowymi uznaje się za skrajnie złe i niszczące kluczowe wartości narodu. Prawo jest podporządkowaniem przywódcom a kluczowym obowiązkiem jest przeciwstawianie się wszelkim odszczepieńcom, którym śmiało można odebrać prawa człowieka, ponieważ nie są ludźmi a jedynie ideologią. W której wódz jest centrum środka, jego akolici to niedyskutowalne autorytety, mężczyźni dominują nad kobietami i dziećmi, „my” jesteśmy zawsze lepsi niż „oni” a ludzie są właścicielami zwierząt oraz natury i mogą z nimi robić co tylko zechcą.
Szkoła, jej przesłanie i to, co po sobie zostawia w znacznym stopniu jest odbiciem świata, który ją otacza. „Faszystowska retoryka »prawa i porządku« ma wyraźnie na celu dzielenie obywateli na dwie klasy: tych należących do wybranego narodu, z natury praworządnych, oraz tych nie należących do niego, z natury niepraworządnych. W polityce faszystowskiej kobiety, które nie wpasowują się w tradycyjne role płci kulturowej, osoby o innym niż biały kolorze skóry, homoseksualiści, imigranci, »dekadenccy światowcy« czy nieprzynależni do dominującej religii już przez samo swoje istnienie są pogwałceniem prawa i porządku[5]”. Orban, który na wielu polach wyprzedza pionierów faszyzmu innych krajów, w ciągu zaledwie kliku lat zminimalizował rolę nauczycielskich związków zawodowych, zcentralizował oświatę, narzucił rozwiązania programowe, których celem jest budowa nowego modelu moralności, patriotyzmu i dumy narodowej. W taki sposób obraz zmian przedstawił Kristóf Velkey, nauczyciel matematyki i badacza z Uniwersytet Loránda Eötvösa w Budapeszcie: „Utworzono Centrum Utrzymania Instytucjonalnego im. Kuna Klebelsberga (KLIK) – państwowy instytut do zarządzania oświatą, podległy wiceministrowi zasobów ludzkich odpowiedzialnemu za edukację. Szkoły straciły część swojej autonomii. KLIK zatrudniał dyrektorów i nauczycieli. Dyrektor nie ma dużego wpływu na swoją kadrę, może jedynie rekomendować kandydatów na nauczycieli. (…) W 2013 r., zaczęto reformować również pragmatykę zawodową nauczycieli. Zwiększono pensum nawet do 26 godzin przy tablicy i wprowadzono awans zawodowy. (…) Zmiany dotyczyły też podstawy programowej. Wzmocniono w niej treści patriotyczne. Religia lub etyka stały się przedmiotami obowiązkowymi. Podstawa została przeładowana, nie pozostawiała miejsca na autonomię nauczyciela[6]”. Choć wydawać by się mogło, że zapowiedź Budapesztu w Warszawie wciąż jest jeszcze daleko, to przecież niebezpiecznie się zbliża. Zmieniono sposób naliczania subwencji oświatowej – szkoły nie tylko są zadaniem własnym samorządów, ale te w coraz większym zakresie muszą je same finansować. Jednocześnie tracą wpływ na to, co w ich placówkach się dzieje, łącznie z decyzją kto miałby pełnić funkcję dyrekcji w prowadzonych przez siebie placówkach. Rośnie poziom ideologizacji oraz rola religii między innymi poprzez zastąpienie WOS przedmiotem, który ma zwiększyć liczbę zwolenników idei promowanych przez partię rządzącą. Szczególny niepokój budzi też poziom arogancji i bezkarność funkcjonariuszy administracji przy jednoczesnym ograniczaniu wpływu rodziców na to, co się dzieje w szkołach.
Sławomir Sierakowski we wstępie do omawianej książki sformułował bardzo jednoznaczną opinię: „Działania Jarosława Kaczyńskiego i rządu Mateusza Morawieckiego można zilustrować niemal każdą z metod opisywanych przez Stanleya za pomocą których faszyści zdobywali władzę i robią to dalej. Nie miejmy złudzeń, wtedy też wydawało się, że faszyzm nie jest aż taki albo że to przejściowe[7]”. Niemcy posługują się określeniem Gleichschaltung oznaczającym proces, w ramach którego instytucje rządowe stopniowo nabierają nazistowskiego charakteru, przechodząc od zasad liberalno-demokratycznych do narodowosocjalistycznych. Strach się bać!
Jarosław Kordziński
[1] M. Sielatycki, Szkoła zła. „Dyrektor Szkoły” 2022/01 s. 18
[2] J. Stanley, Jak działa faszyzm. Warszawa 2021, s. 47
[3] J. Stanley, Jak działa faszyzm. Warszawa 2021, s. 53
[4] J. Stanley, Jak działa faszyzm. Warszawa 2021, s. 65
[5] J. Stanley, Jak działa faszyzm. Warszawa 2021, s. 128
[6] K. Słowik, Druga faza reformy edukacji. Nauczyciele obawiają się wprowadzenia modelu węgierskiego https://wyborcza.pl/7,75398,25653874,druga-faza-reformy-edukacji-czy-czeka-nas-model-wegierski.html
[7] S. Sierakowski, Nasz faszyzm, w: J. Stanley, Jak działa faszyzm. Warszawa 2021, s. 7