NAUCZYCIELE

01.24.

Warto się zastanowić jakich nauczycieli potrzebują dziś współcześni uczniowie. Kim są? Menadżerami procesu rozwoju swoich uczniów? Sprawnymi organizatorami procesu edukacyjnego, pozwalającego uczniom pracować nad rozwojem kompetencji własnych choć zgodnie z oczekiwanymi wymaganiami zapisanymi w podstawach programowych? Dostawcami i efektywnymi egzekutorami niezbędnej wiedzy i umiejętności potrzebnych do zaliczenia testów podsumowujących dany etap kształcenia? Bo też czym jest dzisiejsza szkoła? Czy nie przypomina spaceru po galerii handlowej? Szkoła multimarketem z wieloma punktami sprzedaży. Tu zabawki z geografii i przyrody. Tu wata cukrowa z języka narodowego i stoisko z lodami z języków obcych. Tu plac zabaw z matematyki, fizyki i chemii. A w środku nauczyciele. Każdy mistrz nad mistrze. Ten od geografii, tamten od przyrody, ów od… A uczeń w środku i może brać od każdego. Tylko – czy może, czy musi? Ken Robinson w jednej ze swoich książek przytacza słowa Lurie Barron, której zadaniem było odzyskać uczniów dla szkoły, którzy w ogóle nie chcieli się w niej uczyć: „Najistotniejsze jest to, co jest najważniejsze dla ucznia. Cokolwiek by to było. Nie zamierzaliśmy mówić uczniom, że piłka nożna nie jest ważna, że ważna jest matematyka. Mieliśmy takie podejście, że jeśli dla ciebie najważniejsza jest piłka, to zrobimy wszystko, co będzie trzeba, żebyś grał w piłkę. Kiedy zaczęliśmy stosować to podejście, kiedy uczniowie zaczęli dostrzegać, że dla nas ważne jest to, co jest ważne dla nich, oni zaczęli dawać nam to, co jest ważne dla nas”. To znaczy, że szkoła powinna być miejscem,  w którym rozpoznaje się i reaguje na rzeczywiste potrzeby i możliwości rozwojowe uczniów. To miejsce współpracy dużych i małych, odpowiedzialnych i tych, którzy się uczą znaczenia słowa odpowiedzialność. To przestrzeń wspólnej edukacji dla rozwoju. Czy szkoła to rzeczywiście miejsce dialogu nauczyciela z uczniem, czy raczej bilard, w którym uczeń wpuszczony niby metalowa kulka, odbija się  od niezbędnej liczby wskaźników, by wreszcie po odbytej podróży wpaść do końcowej czarnej dziury wybijając na tablicy uzyskaną liczbę punktów. Im więcej, tym lepiej. I czy to rzeczywiście dobrze?

Share on facebook
Facebook
Share on linkedin
LinkedIn
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on pinterest
Pinterest