Kiedy dojrzewamy do czasu, gdy swoje plany możemy przeobrażać w czyny, po raz pierwszy mamy okazję sprawdzić kim tak naprawdę jesteśmy- Dyziem Marzycielem, Frustratem Kalutkiem czy Osobą Biorącą Odpowiedzialność za realizację swoich celów. Pierwszych dwóch niemal całe swoje życie trwoni na rozmyślaniu o tym, co by się stało gdyby. I to mógłby być naprawdę atrakcyjny sposób spędzania czasu, gdyby nie fakt, że w którymś momencie zamiast skupiać się na możliwościach realizacji swoich planów, zaczynamy się skupiać na poszukiwaniu winnych, z powodu których nasze marzenia nie dochodzą do skutku.
By w pełni skutecznie decydować o własnym życiu warto wyjść ze swojej strefy komfortu i ruszyć w drogę, która może zagwarantować nam rozwój. Ryszard Kapuściński w swoich „Podróżach z Herodotem” napisał: „Przeciętny człowiek nie jest specjalnie ciekaw świata. Ot, żyje, musi jakoś się z tym faktem uporać, im będzie to kosztowało mniej wysiłku- tym lepiej. A przecież poznawanie świata zakłada wysiłek, i to wielki, pochłaniający człowieka. Większość ludzi raczej rozwija w sobie zdolności przeciwne, zdolność, aby patrząc- nie widzieć, aby słuchając- nie słyszeć”. Nie warto odcinać się od możliwości poznawania, refleksji i rozwoju. Każdy człowiek może być dla nas trampoliną do wyzwolenia zupełnie niespodziewanych emocji. Każda sytuacja może być pretekstem do przeżycia chwil podniosłych, nierzadko decydujących o naszym życiu. Kiedy myślimy o swojej własnej sprawczości i skuteczności, podejmujemy na ogół efektywne i uwieńczone sukcesem działania. I przeciwnie, kiedy myślimy o tym, kto i co powinien dla nas zrobić – czekamy. Niekiedy w nieskończoność.
Poszukiwanie pomysłu na siebie, tego, co chcielibyśmy zrobić dla nas samych i dla świata- to jeden z najlepszych powodów, by wziąć się za własny rozwój. To dużo lepsze niż zaakceptowania faktu jakim jest praca w środowisku, które jest dla nas trudne do zaakceptowania. Wykonywanie zadań, które są sprzeczne z naszymi celami. Pewnie nie zawsze mamy wybór, ale warto pomyśleć o tym, co możemy. I warto to po prostu zrobić. Nie zawsze przecież musimy wywoływać rewolucję. Można się realizować także w małych, codziennych celach.
Warto pamiętać o tym organizując pracę i proces rozwojowy naszych wychowanków. Jeśli założymy, że coś jest dla nich za trudne, pewnie większość z nich temu nie podoła. Jeśli przyjmiemy, że warto by spróbowali nawet ekstremalnych sytuacji, umożliwmy im to. Niejedno z nich nas w takiej sytuacji zaskoczy. A co więcej być może zaskoczą samych siebie. Że mogą, że dają radę, że warto!