W przypadku niewłaściwego zachowania naszych uczniów z pozoru najprościej, a już na pewno na pierwszy rzut oka najbardziej skutecznie, jest czegoś zabronić. W sposób bezwzględny ukarać czy za wszelką cenę pozbawić kogoś, najlepiej jakiś spektakularnych dóbr bądź przywilejów. W sytuacji takiej od razu widać, kto jest ważny i kto ma prawo sądzić w sprawie innych, a kto, co najwyżej może się przyznać i w następstwie przeprosić za swoje negatywne uczynki. Prawo do karania odwołuje się ponadto do wielowiekowej tradycji zapisanej niemal od początku istnienia człowieczeństwa, mówiącej o tym, że za błędy trzeba płacić, na nagrody zaś trzeba zasłużyć. Od wieków też decydentem w tej sprawie były nie dzieci, ale dorośli, a kiedy jakiemuś dziecku udało się zostać królem (casus Maciusia I), to rzecz jasna rodziły się na skutek tego jedynie problemy oraz kłopoty. Dzieci, jak wiadomo, trzeba bić. Myśmy byli bici, nasi rodzice kiedy trzeba było również dostawali w skórę, podobnie traktowano naszych dziadków oraz dziadków naszych dziadków. To takie proste. Czy jednak prawdziwe i słuszne?!
Istnieje co najmniej kilka przesłanek, które mówią, ze bezrefleksyjne karanie niczemu dobremu nie służy i choć po części zaspokaja poczucie dobrze spełnionego obowiązku u znacznej części dorosłych, to w rzeczywistości albo nie pełni rzeczywistej roli wychowawczej, albo spełnia ja jedynie na bardzo krótki okres i to w dodatku skuteczny wyłącznie po spełnieniu ściśle określonych warunków. Co więcej bite dzieci biją inne dzieci. Dzieci poniżane żyją w przekonaniu, że są gorsze od innych. Dzieci karane za wszystko, nie starają się żyć czy zrobić coś lepiej, a jedynie uniknąć kary. Wychowanie oparte na karach i nagrodach jest co najwyżej treningiem behawioralnym sprzyjającym kształtowanie nawyków, które zdaniem tresera mają być dowodem na jego skuteczność. Obawiam się jednak, że nawet psy Pawłowa, gdyby były w nagrodę zbyt przekarmione, przestałyby reagować na światło. A głodne, bo nie od razu pojęłyby czego oczekuje od nich człowiek, zaczęłyby warczeć, gryźć i szarpać się na łańcuchu, bo pies, podobnie jak człowiek, potrzebuje przede wszystkim relacji, a nie włączanej i wyłączanej żarówki.