Głęboko wierzę w prostotę. To zdumiewająca, a jednocześnie smutne, jak wieloma trywialnymi sprawami muszą się dziś zajmować nawet najmądrzejsi ludzie; (…) zatem warto uprościć problem życia, wyodrębnić to, co potrzebne i realne. /Thoreau Henry David/
Uczenie wydaje się proste. Jest jakieś kwantum wiedzy. Może do tego trochę dobrze zorganizowanych umiejętności. Dla szczególnie zaangażowanych odrobina wartości i powiązanych z nimi postaw czy choćby wybranych reakcji na wybrane sytuacje. I tyle. Dobrze to wszystko zgrabnie zaprezentować dzieciarni. Przekonać ich, że to ważne i dobrze jest wszystko ze szczegółami zapamiętać oraz przećwiczyć sprawne posługiwanie się dostarczonymi algorytmami bo przecież może się przydać podczas egzaminu czy choćby klasówki. I tyle.
Uczenie nie jest proste. Choćby dlatego, że nauczanie warto zastąpić uczeniem się uczniów. A to oznacza, że trzeba się zgodzić, by dzieci korzystały ze swoich doświadczeń, posługiwały się własnymi sposobami przetwarzania informacji, dochodzenia do możliwych dla nich rezultatów, wykorzystywania tego, czego doznały i co osiągnęły na swój sposób i w obszarze własnych możliwości, oczekiwań czy decyzji. Uczenie się to zadanie dla się uczących – nie dla nauczycieli.
Opisana sytuacja sprzyja postępującemu upadkowi pozycji osób zatrudnionych w szkole. Podobnie zresztą jak dorosłych w ogóle. Skoro dzieciaki same potrafią dotrzeć do poszukiwanych przez nich informacji a do tego na różne sposoby mogą przetestować rozmaite działania pozwalające im doświadczyć nowych narzędzi, procedur oraz rozwiązań skutecznie wprowadzających ich w dorosłość – to po co im ci dorośli? Szczególnie ci nauczyciele!?
Jesteśmy potrzebni światu. To od nas w głównej mierze zależy jak będzie wyglądała powszechna przyszłość. Niespecjalnie chcemy się poddać i na różne sposoby poszukujemy sposobów odzyskania kluczowej pozycji w procesie nauczania czy choćby i uczenia się naszych uczniów. Z jednej strony pomaga nam system egzaminowania. Gdzieś tam na końcu jest to obowiązujące systemowe „sprawdzam”, a do rozwiązani atestu najlepiej przygotowuje praca, której metody przeniesiono żywcem z minionych stuleci. Z drugiej strony mamy mnogość rozwiązań absolutnie dwudziestopierwszowiecznych – rozwiązania cyfrowe, formuły współpracy posiłkujące się najnowszą wiedzą z zakresu badań społecznych, twarda wiedza o funkcjonowaniu ludzkiego mózgu i możliwościach wpływania na jej efektywność. W efekcie radykalnie zmieniamy świat na lepsze. Pytanie, jak w tych zmianach odnajdują się nasze dzieci? To one są kluczem. I one potwierdzają zasadę, którą przed laty zaproponował Albert Einstein, by wszystko trzeba robić tak prosto, jak tylko się da, ale nie prościej!