Odpowiedzialność

sport-858206_1280

Jednym z bohaterów „Folwarku zwierzęcego” Orwella jest koń Boxer. Wierny, silny i odpowiedzialny za wszystkich i za wszystko. Jego maksyma życiowa to zdanie: „Będę pracował ciężej”. I rzeczywiście robi wszystko, na co go stać, a nawet więcej. W końcu pada ze zmęczenia i w nagrodę za swój trud zostaje wysłany do rzeźni. Cała opowieść to oczywiście jedna wielka metafora, ale obraz Boxera to wypisz wymaluj potoczny obraz polskiego nauczyciela. Taki co to powinien umieć wszystko, odpowiadać za każdą rzecz, która się przytrafi jego uczniom i we właściwy sposób reagować na wszelkie skierowane wobec niego oczekiwania.

Wielu z nas skupia się na tym, co jest priorytetowe w pracy nauczyciela. Część uważa, że to praca z najlepszymi uczniami. Był czas, kiedy mówiono, żeby pracować przede wszystkim z najsłabszymi. Tymczasem prawda leży tam gdzie leży i nie jest nawet wypadkową obu wspomnianych rozwiązań. O tym jakie wyniki osiągniemy, nie decyduje to, komu poświęcisz najwięcej czasu, ale co w jego ramach zrobisz. Jeśli zależy nam na najlepszych wynikach w okolicy, zapewne warto pracować z najlepszymi, ale też wspierać najsłabszych. Jeśli zależy nam, żeby każdy uczeń sam przejął odpowiedzialność za swój rozwój, wyniki przestają być ważne –  ważne są zróżnicowane możliwości działania, docenianie pracy uczniów, bieżąca informacja zwrotna, a przede wszystkim entuzjazm i zaangażowanie uczących. Liczy się to, co zamierzamy i możemy wspólnie z uczniem osiągnąć, a nie to, co należy z nim zrobić, lub to – co też się niekiedy zdarza  – co uczeń ma zrobić, żebyśmy mogli się wykazać z realizacji tego i owego. Tymczasem wciąż hołdujemy strategii Boxera – pracujemy ciężej i ciężej. A efekty? Są albo ich nie ma. W tej chwili raczej nie ma, a jeśli nawet są, to nie takie, które uznajemy za wystarczające. Bo też sytuacja, w której się znaleźliśmy jest inna niż ta, która pozwala uczyć, a następnie sprawnie weryfikować wybrane osiągnięcia uczniów potwierdzone wynikami egzaminów zewnętrznych czy choćby rezultatami banalnych szkolnych sprawdzianów.

Od lat, wielu z nas mówi, że szkoła nie powinna być taka, jaka jest. Dziś mamy dobrą okazję, żeby raz jeszcze przemyśleć swój sposób działania jako nauczyciela. Tradycyjna szkoła każe nam robić więcej, jeszcze więcej i jeszcze więcej. W sposób szczególny doświadczają tego obecnie uczniowie, ich rodzice i w jakimś sensie nauczyciele. Może więc zamiast robić więcej, warto po prostu robić lepiej? I zacząć żyć zgodnie z zasadą zaproponowaną przed laty przez Warnera Buffetta: „Czasem to, czego nie robisz, jest równie ważne jako to, co robisz”.

Share on facebook
Facebook
Share on linkedin
LinkedIn
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on pinterest
Pinterest